- Jak Karen skończy załatwiać sprawy w szpitalu,
chcę, żeby tam zaraz wróciła - polecił Keenan. - A kiedy skończy dyżur, niech ktoś stanie przed wejściem dla ochrony. - Tak jest! 64 Tuż przed lunchem Lizzie wreszcie znalazła chwilę, by sprawdzić pocztę elektroniczną. Czekał tam na nią proponowany program trasy promocyjnej „Czystej rozkoszy" i wiadomość od Andrew France'a. Najpierw zadzwoniła do Susan. - To jest super, ale trochę mnie przeraża. - Tylko do Edynburga i z powrotem - wyjaśniła Susan. - Niezupełnie to, do czego ostatnio przywykłaś. Lizzie przemknął przed oczami grill na Kefalonii, ale zaraz odsunęła od siebie ten obraz. - Wygląda niesamowicie, pod warunkiem że będziesz przy mnie. Za nic bym tego nie opuściła. Oczywiście schemat może ulec zmianie, bo to dopiero za tydzień, ale czy ogólnie ci odpowiada? Lizzie przejrzała wydrukowane strony. - Zaczynamy od Oksfordu... super! - Zauważ, że w środku masz przerwę, żebyś mogła spędzić trochę czasu z rodziną. Owszem, Lizzie to zauważyła, podziękowała Susan wylewnie i pogadała z nią jeszcze kilka minut. Następnie połączyła się z bezpośrednim numerem Andrew. - Jak dobrze, że cię złapałam - powiedziała, gdy podniósł słuchawkę. - Już myślałam, że wyszedłeś na lunch. - Jem kanapkę przy biurku. Rodzina w porządku? - Jak najlepszym - odparła, nie wdając się w szczegóły. - Co masz do mnie, Andrew? - Czas pogadać o drugiej części „Podróży kulinarnych". - O Boże. - Jak wiesz, Vicuna pogodziła się z twoją rezygnacją, ale ludzie z Food and Drink upierają się, żebyś podpisała aneks do kontraktu. - Jakiego rodzaju aneks? - Lizzie poczuła niepokój. - Chcą gwarancji, że wyłączywszy naturalne katastrofy i inne poważne nieprzewidziane trudności, dokończysz filmowanie. - Co to znaczy „poważne"? - Nie wchodźmy w to teraz, Lizzie. - Chyba jednak powinniśmy - zaprotestowała. - To, co dla mnie jest poważne, dla nich może być drobiazgiem. To sprawka Richarda Ardena? - Nawet tak nie myśl! Przypuszczam, że ich prawników, ale nie musimy się specjalnie przejmować. - Ty może nie musisz, ale ja tak. - Lizzie przestraszyła się i zdenerwowała. - Wiedzą przecież o