- Naprawdę? - zapytali oboje jednocześnie.
-Tak. Victoria i Roman spojrzeli po sobie. Sinclair podszedł do kominka. Właśnie odkrył przed żoną największą tajemnicę swojego życia, której strzegł przed wszystkimi. Usiadła. - Brandy? - zapytał gospodarz uprzejmie i wręczył lokajowi kieliszek. - Proszę, Victorio. Wzięła od niego trunek, zastanawiając się, czy nie śni. Sin też nalał sobie brandy i przysiadł na szerokiej poręczy jej fotela. - Romanie, lady Althorpe chciałaby pomóc nam w śledztwie. Byłbym wdzięczny, gdybyś jej wytłumaczył, dlaczego jest to bardzo zły pomysł. - Więc o to chodzi? - Victoria odstawiła kieliszek i wstała rozgniewana. - Nie jestem dzieckiem, Sinclairze. I nie myśl, że mnie tak łatwo zniechęcisz... - Siadaj. - Chwycił ją za spódnicę i pociągnął w dół. Opadła z powrotem na fotel. Nigdy nie lubiła, gdy jej mówiono, co ma robić, zwłaszcza kiedy była pewna, że postępuje słusznie. - Nie obchodzą mnie żadne mrożące krew w żyłach historie. A poza tym nie możesz mi rozkazywać. - Mogę. - Dama rzeczywiście nie powinna słuchać o takich rzeczach, Sin - odezwał się Roman. - Właśnie o to mi chodzi. Dama nie powinna o nich słuchać ani tym bardziej się w nie mieszać. - Mieszkałeś w burdelu, Sinclairze, więc kobiety musiały ci pomagać, przynajmniej do pewnego stopnia. - Ty nie jesteś jedną z nich. - I dlatego odrzucasz moją pomoc? - To nie tak, Vixen, dobrze wiesz. Jesteś subtelną damą i nie masz pojęcia o wielu sprawach. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Najwyraźniej nie zamierzał jej ulec. Cóż, ona też potrafiła manipulować innymi. Odkąd skończyła osiemnaście lat, wodziła za nos wielu dżentelmenów. - Myślę, że popełniasz błąd - oświadczyła z urazą. - Ale skoro nie chcesz mnie włączyć do własnego życia, niech tak będzie. - Tym razem nie próbował jej zatrzymać. - Tylko nie oczekuj, że ja włączę cię do swojego. Dobranoc panom. - Milady. Sinclair obserwował, jak żona idzie do swojej sypialni. Drgnął, kiedy rozległ się trzask zamka. Cóż, jeśli samotna noc ma być ceną za bezpieczeństwo Victorii, chętnie ją zapłaci. - Sądziłem, że zależy ci na jej pomocy - odezwał się Roman. - Owszem, ale nie chciałem, żeby poznała prawdę. - Trochę za późno na żale. Sin opadł na fotel, który zwolniła żona. - Wiem.